Jak to wszystko się zaczęło?

W życiu każdego człowieka pojawiają się wybory. Mamy wpływ na mnóstwo rzeczy, a już z całą pewnością na wybór swojej pasji. Jedni lubią imprezować, drudzy – jeździć na rowerze. Ja należę do tego drugiego grona. Dlaczego? Co takiego się stało, że jestem prawdziwą pasjonatką „dwóch kółek”?

 

Na czterech kółkach, czyli…
Gdybym pisała bloga 25 lat temu to musiałabym zmienić jego nazwę. Wszak, niemal każdy swoją rowerową przygodę zaczynał od jazdy z dodatkowymi, dwoma bocznymi kółkami. Nie inaczej było w moim przypadku.

 

Co ciekawe, według informacji, które przekazali mi moje najbliżsi – dosyć szybko zrozumiałam „o co w tym wszystkim chodzi”. Zaledwie po kilku godzinach dosyć intensywnej nauki potrafiłam złapać równowagę i jechać bez asysty dodatkowych kółek.

W dzieciństwie nie wydarzyło się nic takiego, co mogłoby wskazywać, że stanę się rowerową miłośniczką. Wolałam rolki, a raczej wrotki. Stanowiły moją obsesję – w tamtych czasach były raczej „dobrem luksusowym”, a przynajmniej tak to odbierałam.

 

Składak, czyli o wyższym poziomie luksusu
Patrząc na to, jakie prezenty na I Komunię Świętą otrzymują dzisiejsze dzieciaki – jest nieco zakłopotana. Dlaczego? Kiedyś wydawało mi się, że nikt nie pobije moich pierwszokomunijnych prezentów.

 

Jak już pewno się domyślacie, przy okazji Przyjęcia Komunijnego otrzymałam składaka, czyli rowerem marzeń. Wówczas, była to absolutnie najwyższa półka jeśli chodzi o rowery. Czerwony (czyli chyba najbardziej damski z dostępnych kolorów), błyszczący i pachnący nowością rower był tym, co pozwoliło mi odstawić wrotki na dobre.

 

Tak się zakochałam w swojej pierwszej „maszynie”, że chciałam nią jeździć do Kościoła w Biały Tydzień. Nikomu nie pozwalałam go dotykać, a o przejażdżce nie było mowy. Można powiedzieć, że wówczas pierwszy raz rower stał się dla mnie wyznacznikiem poziomu szczęścia.

Składakiem w świat? Nie, nie!
Nie od razu stałam się entuzjastką rowerowych przygód. Początkowo, rower służył mi za zwykły środek lokomocji do szkoły. Nie powiem, że nie lubiłam jeździć, ale też nie było w mojej jeździe nic, co mogłoby kogoś zainspirować.

 

Sytuacja zmieniła się nieco dopiero po kilku latach. Wysłużony już składak nie był najnowszym rowerem na dzielnicy, ale nadal miał w sobie to coś… Nie był najgorszy. Wychodziłam na rower z dumą.

 

Wycieczka szkolna, czyli jak zaszczepiono mi turystyczną jazdę na rowerze
Dzisiaj rower ma niemal każdy. Kiedyś – tylko nieliczni mogli pochwalić się sprawnymi dwoma kółkami. Dlatego też, przy pierwszej wycieczce szkolnej na rowerach – udział wzięło kilkadziesiąt ludzi z całej szkoły (śmiem twierdzić, że każdy kto miał rower).

W tamtych czasach był to wyjątkowy, rzadko spotykany event. Wszystko za sprawą nauczyciela WF-u, który był niegdyś dosyć znanym kolarzem (przynajmniej lokalnie znanym). To on był głównym organizatorem.

 

Jechaliśmy około 20 kilometrów za miasto, do Zamku w Czersku. Ze względu na brak ścieżek rowerowych, wycieczka była eskortowana przez policję (przynajmniej, jako nastolatka odniosłam takowe wrażenie). Pierwsze co mnie zaskoczyło, to fakt, że nie odczuwam zmęczenia (a przynajmniej było mniejsze niż u moich rówieśników). Spodobało mi się do tego stopnia, że zaczęłam sama planować sobie trasy.

 

(nie) Wyjątkowa wyprawa
Wydawać by się mogło, że to zwykła wycieczka rowerowa. We mnie jednak coś w tym czasie się zmieniło. Z dziewczyny nie wybiegającej poza swoje podwórko stałam się prawdziwą „globtroterką”.

 

Początkowo jeździłam w krótkie trasy, z czasem jednak moje wyprawy były coraz dłuższe i dłuższe. Potrafiłam znikać z rowerem na cały dzień. Wracać zmęczona i zasypiać z myślą, gdzie pojadę jutro. Jazda na rowerze stała się dla mnie czymś więcej. Myślałam o niej bezustannie, za kieszonkowe kupowałam rowerowe gadżety, czyściłam rower codziennie. Miłość ta trwa po dziś dzień.

 

 

Stałam się trochę samotniczką wsiadającą na rower. Z czasem jednak, dołączyło do mnie wiele osób z którymi podróżuję po dziś dzień. W nogach mam sporo kilometrów, ale to wszystko przedstawię w kolejnym wpisie na tym blogu.